CZY LIBANOWI GROZI GŁÓD?

Przed końcem roku libańskie dzieci będą umierać z głodu na ulicach – uważa Jad Sakr, pełniący obowiązki dyrektora organizacji Save the Children w tym kraju. W Bejrucie już ponad miliona ludzi nie stać na artykuły pierwszej potrzeby, ponad połowa z nich to nieletni. Spowodowane jest to głębokim kryzysem gospodarczym, który trapi ten kraj.

Kryzys dotyka wszystkich – zarówno rodziny libańskie, palestyńskie, jak i syryjskich uchodźców. Lokalna waluta straciła już 80 proc. wartości. Masowo zamykane są przedsiębiorstwa, a ubóstwo rośnie w tym samym niepokojącym tempie co bezrobocie, zwłaszcza wśród ludzi młodych. Bieda skłania również coraz więcej osób do popełniania samobójstw. Wielu jednak z godną podziwu determinacją walczy o życie. „Słyszałem o dziewięcioletniej dziewczynce sprzedającej chusteczki przy autostradzie, aby jej rodzeństwo nie głodowało” – powiedział Jad Sakr.

Organizacja Save the Children wezwała rząd Libanu, który nie zawarł jeszcze porozumienia z Międzynarodowym Funduszem Walutowym w sprawie pomocy nadzwyczajnej, do podpisania takiej umowy w celu ratowania osób najbardziej potrzebujących, zwłaszcza najmłodszych.

W związku z kryzysem Liban jest od tygodni sceną ostrych protestów antyrządowych, zaostrzonych przez pandemię koronawirusa. Maronicki patriarcha kard. Béchara Butros Raï podkreśla katastrofalne skutki obecnego kryzysu oraz oskarża libańskich szyitów z Ruchu Amal i Hezbollah o podsycanie chaosu.

Trwa najgorszy kryzys humanitarny w historii Libanu. Kraj stoi na skraju upadku. Tysiące ludzi cierpi głód. Aż 75 proc. Libańczyków skazanych jest na pomoc charytatywną, a wartość lokalnej waluty spadła o 80 proc.

Caritas Internationalis zwróciła się do ministrów finansów grupy G20 z prośbą o anulowanie lub przynajmniej zmniejszenie długów krajów ubogich, aby mogły one przeznaczyć te pieniądze na programy rozwojowe. – Bez tego czeka nas śmierć. Kryzys będzie miał też tragiczne konsekwencje dla milionów syryjskich uchodźców i imigrantów zarobkowych – zaznacza Rita Rhayem, dyrektor Caritas Liban.

– Liban nigdy nie był w gorszej sytuacji ekonomicznej. Imigranci cierpią. Większość z nich to kobiety pochodzące z krajów afrykańskich i azjatyckich, które pracują jako pomoc w gospodarstwach domowych. Teraz w obliczu kryzysu wiele z nich trafiło na ulicę. Caritas przygarnia je do swoich schronisk, podobnie jak wielu syryjskich uchodźców. Jest coraz więcej bezrobotnych i zepchniętych na margines ubóstwa – powiedziała Rita Rhayem. – Ten kryzys będzie miał wpływ nie tylko na Liban, ale i na kraje sąsiadujące, zwłaszcza w obliczu ciągle obowiązujących sankcji gospodarczych ze strony USA i ogromnego zadłużenia. Stąd ostatnie miesiące były prawdziwym wyzwaniem dla Caritas. Liczba osób, którym pomagamy potroiła się, a ludzi, którzy wcześniej nas wspierali, teraz na to nie stać. Szpitale borykają się z niedoborem sprzętu medycznego. Wielu biednych ludzi zaczęło wymieniać swoje ubrania i buty za jedzenie. Świat walczy z pandemią, ale my walczymy z dwiema pandemiami: jedną jest koronawirus, a drugą głód. I to nie koronawirus jest naszym priorytetem numer jeden.

(misyjne.pl)